Przeciwko podróżom w czasie
Czas. Natura czasu polega na tym , że jego istnienie jest koniecznością. Niektórzy filozofowie mówią nawet , że jest jedyną substancją (pojęcie z filozofii , które warto sobie przyswoić) i w tym układzie materia może być li tylko przejawem czasu i już na pewno nie jest substancją. (Martin Heideger 'Die Sein und Das Zeit'). Konieczność czasu wyznacza również naturę jego tradycyjnemu podziałowi na przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość. Wszystkie trzy są konieczne. Jednakże inaczej układa się natura zdarzeń w każdej z nich. Jeśli konieczność przeszłości powoduje konieczność zdarzeń to już konieczność przyszłości narzuca ich możliwość. Oczywiście chodzi tylko o zdarzenia czynionbe wolą ludzką lub jej niedziałaniem jako przyczyną. Natura teraźniejszości w pewnym sensie czerpie z natury dwóch poprzednich i dla podróży w czasie ma mniejsze znaczenie. Natura czasu jest taka, że przeszłości już nie ma a przyszłości jeszcze nie ma. Czas ma naturę niematerialną; domyślamy się o czasie z doświadczenia. Ale uwaga pojawia się tam gdzie pojawia się materia wraz z jej ruchem; czas wnioskujemy niejako z tego co materialne o tym co 'duchowe', nieuchwytne zmysłami. Do czucia a jeszcze bardziej do zarządzania czasem a jeszcze bardziej do próby definicji czasu potrzeba dość mocno rozwiniętej świadomości.
Czas jest podzielny. Sekundę czasu można podzielić na miliardy części. Ta podzielność jest ewidentnie związana z podzielnością materii i jej ruchu.
Czas powstaje wraz z pojawieniem materii i to materii będącej w ruchu, bowiem tylko poprzez ruch materii poznajemy że jest czas.
Określenie takiej definicji natury czasu i zdarzeń pozwoli poddać krytyce możliwości podróży w czasie.
Kiedy zaczyna powstawać i funkcjonować idea podróży w czasie? Wtedy kiedy nauka myśli o swojej wielkości i 'boskości'. Do wymyślenia maszyny w historii ludzkości musimy znaleźć się myślami do osiągnięć cywilizacji naukowej, a wiec idea musi się pojawić w czasach wiary w potęgę nauki czyli w okresie pozytywizmu, w którym nauka była nową religią a naukowiec nowym kapłanem. Powieść Herberta George’a Wellsa 'Wehikuł czasu' pojawiła się w 1895 roku. Był to czas pozytywizmu, a za wikipedią można powiedzieć, że "podstawowa teza pozytywizmu głosi, że jedyną pewną wiedzą jest wiedza naukowa. ... Pozytywizm przeważnie odrzuca istniejące religie jako zabobony oparte na fikcjach, choć sam Comte proponował zastąpienie ich przez humanistyczną religię ludzkości.Nota bene dziwne, że w czasach panowania nauki i to do dzisiejszego czasu rozprzestrzeniły
się i to w stopniu nadzwyczajnym idee, które z punktu widzenia mojej teorii są bezsensowne.
Co wyraża podróż w czasie? Do przemieszczanie w czasie jest potrzebna maszyna niczym coś do podróżowania przestrzennego. I to maszyna bardzo skomplikowana skoro nawet w XXI nie została jeszcze zbudowana. Maszyna jest pewnym materialnym i funkcjonalnym układem stworzonym przez człowieka do wykonywania pewnych zadań. Co się dzieje w tej podróży? Ta materialna maszyna ma moc 'stworzenia' nowego czasu skoro może się przemieścić do określonego punktu w czasie. To tak jakby coś materialnego chciało i miało moc wytworzyć coś duchowego (duchowego w kontekście naszych rozważań o czasie). A jak wiemy to tylko Najwyższy Duch ma moc tworzenia innego ducha i moc tworzenia wszechrzeczy materialnych. To nie materia stwarza inną materię a tym bardziej nie stwarza jakiegokolwiek ducha.
A co się dzieje z wsiadającym do maszyny? Człowiek powoli wierzy już w swoją 'boskość' i wyznacza sobie moment czasu, w którym chciałby się znaleźć.
Weźmy następujący przypadek Pana Marka 1, który przesuwa się w czasie o 5 minut w przeszłość (nazwijmy tę przeszłość Czas 2), kiedy od 30 minut siedzi z Panem Jackiem 1 czyli w czasie nazwanym tu Czas 1. Ja widzę w Czasie 1 , że kiedy Marek 1 wyrusza w podróż to momentalnie znika, a z kolei w Czasie 2 ja jako Jacek 2 widzę , że przybywa kolejny Marek bo siedzę już z Markiem 2. W pokoju już są 2 Marki. Wolą Marka 1 i siłą jego tajemniczej maszyny podróży w czasie następuje podział czasu; wykreowanie nowej rzeczywistości równoległej już teraz do tej pierwszej.
Uwaga to maszyna ma moc kreacji porównywanej do kreacji boskiej niczym moc stworzenia.Czyli niejako w jednym obiektywnym czasie zaczynają istnieć dwa 'subiektywne , alternatywne czasy', ba czasy i dwie materialne rzeczywistości.
Co się dzieje kiedy powstaje alternatywna rzeczywistość. I tu chwila postoju i przytoczenia argumentów przeciw takim podróżom.
Argumenty przeciwko
1. Argument jedności bytu świadomego.Co z podziałem świadomości, czy jest w ogóle taka możliwość.? Tak, ale chyba że w umyśle schizofrenika, który tę koncepcję podróży w czasie wymyślił, i nawet jeśli taki podział ma u niego miejsce, to i tak rozdwojenie następuje w ramach tego samego bytu.
W powyższym przykładzie jestem ja już to bez Marka, bo zniknął i zarazem jestem z pierwszym i drugim Markiem 5 minut wcześniej; w pewnym sensie w tym samym czasie bo równoległym. Poza tym Jacek z Czasu 1 nie ma świadomości Jacka z Czasu 2.
Co się dzieje z Markiem i Jackiem? Oni się rozdwoją, przestaje być jednością świadomości i ciała. On swoją wolą rozbija swoją jak i moją świadomość, mało tego zmienia obiektywną przeszłość o czym później. Ja w czasie '5 minut wcześniej' wiem że jest jeden Pan Marek, a jednak jest ich dwóch i też to wie Marek 1 i Marek 2.
Co z moją rozbitą świadomością i rozbitym ciałem nie na 2 części tylko dwie odrębne jednostki z odrębną świadomością. Kto będzie odpowiedzialny za przewinienia wobec innych ludzi wobec Boga? Na czyje konto będą szły złe uczynki obu Jacków?
Drugi czy pierwszy Jacek weźmie odpowiedzialność za siebie czy obu.
Co z moją świadomością teraz i z tą którą ktoś 'zabrał sobie' do tyłu spotykając mnie.
Istnieje teoretyczna możliwość rozbicia mojej świadomości na 1000 kawałków w zależności od ilości osób posiadających maszynę do poruszania się w czasie. A w dobie produkcji taśmowej byłoby to możliwe. Po co jedna maszyna czasu. Niech każdy ją posiada. Powstałby szatański absurd pogmatwania z poplątaniem. Jeśli moja świadomość jest rozbita przez decyzje podróżującego lub mocą maszyny to przestaje być jednością psychiczną a to graniczy ze schizofrenią. Jeśli założyć podzielność czasu i to podzielność nieskończoną niczym podział materii idący do nieskończoności to mój czas świadomości można umiejscowić w różnych punktach, do których może trafić podróżujący w czasie. Czyli od decyzji podróżującego w czasie, decyzji do jakiej sekundy czasu się cofnie zależy utworzenie mojego nowego punktu świadomości w danym czasie albo mojego jeszcze nieistnienia. Uwaga: to od innej jednostki zależy utworzenie mnie w jakimś jego czasie, w którym pchnie go jego maszyna mając określony przez te jednostkę czas. To on decyduje o mnie i o milionach świadomości innych ludzi.
2. Argument stałej ilości materii we Wszechświecie.
Jeśli istnieje stała ilość materii we Wszechświecie jak mówi nauka, to drugi Jacek powiększył by ilość materii w kosmosie o ciężar Drugiego Jacka. A nie wspomną o podwojeniu ilości materii kosmicznej o ile te dwie wersje kosmosu w dwóch różnych czasach zaczynają funkcjonować razem mocą tej skromnej maszyny podróżującej w czasie.
3. Argument konfiguracji materii we Wszechświecie.
Podróżując w czasie maszyna czasu musiały by posiadać pamięć konfiguracji materii i konfiguracji myśli wszystkich myślących co w drugim przypadku nie wiem jakie są szanse. Przecież 5 minut wcześniej listek na drzewie w Kalifornijskim parku pod wpływem lekkiego podmuch wiatru był pod 30 stopni nachylony w kierunku ziemi a ułamek sekundy później pod 31 stopni kątem. Muszę sobie wyobrazić, że ta maszyna rejestruje konfigurację świata w każdej jej milisekundzie i w każdym miejscu. Ale wszyscy wiemy, że milisekundę możemy dzielić w nieskończoność. Mało tego taka maszyna musi mieć pamięć wszechświata np kilka minut przed nasza erą albo przed jej skonstruowaniem.
Jeśli ta maszyna nie posiada pamięci konfiguracji Wszechświata to należało by przyjąć , że istnieją nieskończone wersje Wszechświata, nieskończone o tyle o ile sekunda jest podzielna w nieskończoność. Dlaczego ? Bo ta maszyna chce się do którejś wersji udać i rozpocząć coś nowego. Czas musiałby być istniejącą do nieskończoności linią prostą, która zawiera w sobie już wszystkie zdarzenia z przeszłości i przyszłości a nie punktem, który przesuwa się co chwilę do przodu. I to z tej linii podróżnik z roku 3000 n.e. skacze do roku 2018 jak pchła na nitce. Ale nie jest to zgodne z moimi założeniami dotyczącymi czasu.
Ale jak poukładać kontinuum skoro chwila dąży do nieskończoności i jak połączyć takie dwie chwile , aby go ukonstytuować? Pomijam to pytanie
4. Argument natury czasu.
Aby podróżować w czasie czas musiałby być podmiotem istniejącym ale nie koniecznie świadomym i istnieć by musiał w całej rozciągłości od początku jego nieskończoności do końca jego nieskończoności. Istnieć cały jednocześnie niczym przestrzeń. Ale natura czasu jest taka , że 'teraz' przesuwa się niczym klatka filmu do przodu zostawiając 'wcześniej' i stając się 'później, które jest już teraz'. Inaczej każdy fragment czasu musiałby istnieć jednocześnie z innymi , a biorąc podzielność 'chwili' w nieskończoność musiałby dublować materię do nieskończoności co wydaje się absurdem. Już samo pojawienie się kogoś w przeszłości jest już zmianą tej przeszłości. Wszyscy znamy paradoks cofnięcia w czasie z filmu Zemeckisa 'Powrót do przeszłości'. Zaburzenie zdarzeń w czasie powoduje skutki w przyszłości. Bohater spotyka samego siebie (śmiech) ingeruje w przeszłość, może spowodować że jego rodzice się nie zejdą i jego nie będzie. Co się dzieje z 1 czasem, z którego wyruszył lub raczej z nim w 1 czasie.
Według tej teorii Jacek 1 znika bo tak zostaje zmieniona sytuacja w przeszłości.
Poza tym nie ma znikających z naszego czasu i przybywających z przyszłości , nie z przeszłości bo do tej pory nie wymyślono maszynę czasu.. Gdyby była taka możliwość to już ktoś z przyszłości by przybył przy założeniu istnienia całości czasu, bowiem jeśli istnieje realna możliwość jej stworzenia to już w przyszłości została by skonstruowana maszyna czasu i już ktoś by przybył.
Poruszanie do tyłu bo czas minął jest teoretycznie nie możliwe. Poruszanie do przodu absurdalne. Dlaczego ? Bo jeśli to co się stało już jest koniecznością to to co się stanie jest tylko możliwością. Historia jest zapisana w naszej pamięci , przyszłość jest mglista nieokreślona ; praktycznie nie istnieje; oczekujemy na nią w naszych myślach. Nie można przybyć z przyszłości bowiem ona już powinna była istnieć. (Choć z punktu widzenia katolickiego jest zapisana w 'boskiej historii'). Ale jeżeli nie można przybyć z przyszłości to asumptem dochodzimy do wniosku , że nie można się cofnąć do przeszłości bo moje cofniecie jest moim przybyciem z przyszłości dla tych, do których przybyłem.
A teraz do sedna moich przekonań.
Podróż w czasie jest możliwą nie materialnie, ale tylko i wyłącznie duchowo; tylko poprzez uczestnictwo w 'czasie boskim', 'pamięci boskiej' itp . Stąd dar prorokowania, ale też 'dar określania co wydarzyło się w przeszłości', dary, które posiadają ci którzy wiedzą co zdarzyło się w przeszłości i ci co wiedzą co wydarzy się w przyszłości. Dar wiedzy czasu przeszłego i czasu przyszłego. Ale ten dar jest jakimś uczestnictwem w 'boskim strumieniu czasu'. I ten 'boski czas' ma jakąś naturę świadomą, ale oddzieloną od świadomości Boga, bo jest jego dziełem oddzielnym od niego. Ta natura czasu powoduje, że jest możliwe zastanowienie się nad czasem. Czas jest podróżą nie przestrzenną, materialną tylko obrazową. Ale żeby podróżować duchowo należy założyć istnienie czasu jako całości, który istnieje w wiecznym umyśle Boga. To Bóg przenikając swoją świadomością materię, każdą drobinę nawet tę niedosięgłą, w każdym czasie jej istnienia daje możliwość widzenia przeszłości i przyszłości tym którzy te dary posiadają. Tylko dzięki temu ,że 'W nim żyjemy...' mamy możliwość tego oglądu. Ta całość nie jest materialnym strumieniem 'życia materialnego' ale całością duchową, którą nasz umysł w wyjątkowych sytuacjach może podglądać.
Czasu nie można przyśpieszyć, zwolnić, zatrzymać, spowodować żeby zniknął, choć 'pisarze-absurdarze' mogą też takie rzeczy powymyślać. Czas idzie tyko w jednym kierunku. Nie ma śmierci jakiegoś bytu, który idzie w kierunku jego narodzin. Są natomiast narodziny bytu , które idą w kierunku jego śmierci.
Nie mamy kontroli nad przeszłością, panujemy nad teraźniejszością i to tą wokół mnie, a w minimalny sposób nad przyszłością. Stare przysłowie ludowe na temat przeszłości, na które warto czasami się powoływać, brzmi 'Co się stało to się nieodstanie'.
Zresztą pielgrzymujemy w czasie; w sposób miarowy, do przodu w jednym rytmie.
Kiedy we współczesnej literaturze sciene-fiction przestaje zanikać koncepcja Boga to otwierają się wrota do koncepcji Człowieka jako boga.
Powtarzam współczesna literatura próbuje uczynić Człowieka jako boga. Człowiek nie może stworzyć czas, ale poprzez absurdalne teorie marzy mu się być jego Panem. Choć w jakimś ograniczonym zakresie zarządza czasem innym np dziecku itd.
Pan jest twórcą czasu. Twórca czasu zawiaduje czasem. Jest jak dysk komputera, w którym wszystko jest już zapisane. My czasami możemy uczestniczyć w jego świadomości. Musi być tak, że każda konfiguracja wszechświata w najdrobniejszej sekundzie jest zapisana w Boskim umyśle. Inaczej nie byłoby możliwe ocena ludzkich czynów w boskiej sprawiedliwości bo ona opiera się na 'boskiej pamięci'.