Dowód Arystotelesa na istnienie Boga wyjaśniony przez św. Tomasza.
Summa Contra Gentiles
POGLĄD TYCH, KTÓRZY TWIERDZĄ, ŻE NIE MOŻNA WYKAZAĆ, IŻ BÓG ISTNIEJE,LECZ ŻE SIĘ TYLKO W TO WIERZY
Z wyżej przedstawionym poglądem jest sprzeczne mniemanie innych ludzi, według
których zbyteczne jest usiłowanie udowodnienia, że Bóg istnieje. Twierdzą oni bowiem,
że nie można odkryć na drodze rozumowej, iż Bóg istnieje, lecz przyjmuje się to tylko
drogą wiary i objawienia.
Do takiego twierdzenia przywiodła niektórych słabość argumentów podawanych
niekiedy na udowodnienie, że Bóg istnieje. Ten błędny pogląd mógłby niesłusznie
szukać sobie podpory w twierdzeniach niektórych filozofów, którzy wykazują, że
w Bogu tym samym jest istota i istnienie, czyli to, co odpowiada na pytanie: „Czym jest?"
i na pytanie: „Czy jest?". Skoro zaś nie można drogą rozumową dojść do poznania, czym
Bóg jest, wydaje się, że nie można także dowieść rozumem, czy Bóg jest.
Podobnie. Jeżeli, zgodnie z systemem Filozofa, jako zasadę dowodzenia, czy coś jest,
trzeba przyjąć znaczenie nazwy, a według niego — jak mówi w IV księdze Metafizyki
— znaczenie wyrażone przez nazwę to definicja, to skoro przyjmujemy, że istota Boża
jest niepoznawalna, nie pozostanie żadna inna droga do udowodnienia, że Bóg jest.
Podobnie. Jeżeli poznanie zasad dowodzenia bierze początek od poznania
zmysłowego, jak się wykazuje w Analitykach wtórych, to wydaje się, że nie można
dowieść tego, co przewyższa wszelkie poznanie zmysłowe i rzeczy zmysłowo poznawalne.
Czymś takim zaś jest istnienie Boga. Nie można zatem go dowieść.
Fałszywość tego poglądu okazuje się nam, po pierwsze, ze sztuki dowodzenia, która
uczy wnioskować ze skutków o przyczynie. Po drugie, z samego porządku nauk. Jeśli
bowiem poza substancją zmysłową nie byłoby żadnej innej poznawalnej substancji, nie
byłoby też żadnej innej nauki poza naukami przyrodniczymi, jak jest powiedziane w IV
księdze Metafizyki. Po trzecie, wskazują na to prace filozofów, którzy chcieli
udowodnić, że Bóg istnieje. Po czwarte wreszcie, z prawdy wyrażonej przez Apostoła —
czytamy bowiem w Liście do Rzymian „Niewidzialne przymioty Boże stają się
widzialne dla umysłu przez Jego dzieła".
Nie narusza to prawdy, że w Bogu tym samym jest istota i istnienie, jak utrzymuje
pierwszy argument. Prawda ta bowiem odnosi się do istnienia, którym Bóg istnieje sam
w sobie
i które jest nam nieznane, tak jak i Jego istota. Nie odnosi się jednak do istnienia, które
oznacza złożenie dokonywane przez intelekt. W ten sposób istnienie Boga może być
dowiedzione, gdyż racje dowodzące prowadzą nasz umysł do utworzenia o Bogu takiego
zdania, które wyraża, że Bóg istnieje.
W racjach zaś, za pomocą których dowodzi się, że Bóg istnieje, nie trzeba przyjmować
jako terminu średniego istoty Bożej, jak twierdził drugi argument, lecz zamiast istoty
przyjmuje się jako termin średni skutek działania Bożego, jak czynimy w dowodach typu
„ponieważ"; i z tego właśnie skutku bierze się znaczenie nazwy „Bóg". Wszystkie
bowiem nazwy odnoszące się do Boga nadaje się albo biorąc pod uwagę tylko Jego
samego bez skutków Jego działania, albo na podstawie jakiegoś odniesienia Boga do
skutków Jego działania.
Stąd jest jasne także to, że chociaż Bóg przewyższa wszystkie rzeczy zmysłowo
poznawalne oraz zmysły, to jednak skutki Jego działania, z których czerpie dowód
wskazujący, że Bóg jest, są dostrzegalne zmysłami. I w ten sposób nasze poznanie,
także tych rzeczy, które wykraczają poza zmysły, ma początek w zmysłach.
Rozdział 13
ARGUMENTY NA UDOWODNIENIE
ISTNIENIA BOGA
Po wykazaniu, że nie jest rzeczą daremną starać się dowieść istnienia Boga,
przystępujemy do podania racji, za pomocą których udowadniali istnienie Boga tak
filozofowie, jak i doktorzy katoliccy.
Najpierw zatem podamy racje, którymi posługuje się Arystoteles, by udowodnić, że
Bóg istnieje. Zamierzał on udowodnić to dwiema drogami na podstawie analizy ruchu.
Pierwsza z nich jest następująca. Wszystko, co się porusza, jest poruszane przez coś innego.
Jasne zaś jest dla zmysłów, że istnieją rzeczy, które się poruszają, jak na przykład słońce.
A zatem zostaje wprawione w ruch przez coś innego, poruszającego. To poruszające
więc albo się porusza, albo nie. Jeśli się nie porusza, to mamy udowodnione, co
zamierzaliśmy udowodnić, mianowicie, że musi się przyjąć coś poruszającego, co samo
jest nieruchome. A to nazywamy Bogiem. Jeśli zaś poruszające porusza się, to porusza
się przez coś innego, poruszającego. Można więc albo postępować w nieskończoność,
albo dojść do czegoś poruszającego nieruchomego. Ponieważ jednak nie można
postępować w nieskończoność, trzeba przyjąć coś pierwszego poruszającego, co samo
jest nieruchome.
W dowodzie tym są dwa twierdzenia, które należy udowodnić. Mianowicie, że
wszystko, co jest w ruchu, porusza się dzięki czemuś innemu oraz że w rzeczach
poruszających i poruszanych nie można postępować w nieskończoność.
Pierwsze z tych twierdzeń udowadnia Filozof w trojaki sposób. Po pierwsze: jeśli coś
porusza się samo, to zasadę swego ruchu musi mieć w sobie, inaczej byłoby oczywiście
poruszane przez coś innego. Ponadto musi się poruszać bezpośrednio, to znaczy musi
się poruszać dzięki sobie samemu, a nie dzięki swej części, jak zwierzę, które porusza się
przez ruch nogi; w ten sposób bowiem nie całość poruszałaby się przez siebie samą, lecz
jej część, a jedna część przez drugą. Musi też być podzielne i posiadać części, skoro
wszystko, co się porusza, jest podzielne, jak dowodzi w VI księdze Fizyki.
Przyjąwszy powyższe, Arystoteles rozumuje w następujący sposób. Przyjmujemy, że
jeśli coś samo się porusza, to porusza się bezpośrednio. Zatem ze spoczynku jednej z
jego części wynika spoczynek całości. Jeśli bowiem podczas spoczynku
jednej części poruszałaby się inna część, wtedy nie całość byłaby bezpośrednio
poruszana, lecz jej część, która się porusza, gdy inna spoczywa. Cokolwiek zaś spoczywa
dlatego, że drugie spoczywa, nie porusza się samo przez się. Rzecz bowiem, która
spoczywa wskutek spoczynku drugiej rzeczy, musi być także w ruchu wskutek ruchu
drugiej rzeczy i w ten sposób nie porusza się przez siebie samą. Stąd więc to, o czym
przyjęliśmy, że porusza się samo przez się, nie porusza się samo przez się. Wszystko
więc, co się porusza, musi poruszać się przez coś innego.
Bez wartości jest zarzut, jaki mógłby ktoś postawić, że nie może być w spoczynku
część tego, co jak się przyjmuje, porusza się samo przez się, oraz że część może
spoczywać lub poruszać się tylko przypadłościowo, jak bałamuci Awicenna. A to
dlatego, że siła dowodu polega tu na tym, iż jeśli coś porusza się bezpośrednio i samo
przez się, a nie ze względu na części, to jego poruszanie się nie zależy od niczego.
Zarówno zaś poruszanie się czegoś podzielnego, jak i jego istnienie, zależy od części, tak
że nie może poruszać się bezpośrednio i samo przez się. Nie potrzeba więc do
prawdziwości wyciągniętego wniosku zakładać jako coś absolutnie prawdziwego, że
część tego, co porusza się samo przez się, spoczywa. Prawdziwe zaś musi być
następujące zdanie warunkowe: „Jeśli część byłaby w spoczynku, spoczywałaby całość".
Zdanie to może być prawdziwe nawet wówczas, gdy poprzednik jest niemożliwy, jak na
przykład prawdziwe jest takie zdanie warunkowe: „Jeśli człowiek jest osłem, jest
nierozumny".
Po drugie: Arystoteles udowadnia to twierdzenie w następujący sposób za pomocą
indukcji. Wszystko, co się porusza z przyczyny przypadłościowej, nie porusza się samo
z siebie, porusza się bowiem dzięki ruchowi czegoś innego. Podobnie
jest jasne, że także to, co się porusza przez siłę zewnętrzną, nie porusza się samo z
siebie, a także to, co porusza się z natury, jakby samo z siebie poruszane, jak na przykład
zwierzęta, które, jak wiadomo, są poruszane przez duszę. I dalej także to, co porusza się
z natury, jak rzeczy ciężkie i lekkie, ponieważ te rzeczy poruszają się pod wpływem
przyczyny powodującej i usuwającej przeszkody. Wszystko zaś, co się porusza, porusza
się albo samo przez się, albo z przyczyny przypadłościowej. A jeżeli samo przez się, to
albo przez siłę zewnętrzną, albo z natury. A to albo jest poruszane samo z siebie, jak
zwierzę, albo nie jest poruszane samo z siebie, jak to, co ciężkie i lekkie. Wszystko zatem,
co się porusza, porusza się przez coś drugiego.
Po trzecie: dowodzi w następujący sposób. Nic równocześnie nie jest
urzeczywistnione i w możności odnośnie do tego samego. Lecz wszystko, co się porusza,
o ile jest poruszane, jest w możności, ponieważ ruch jest urzeczywistnieniem tego, co
jest w możności, o ile jest w możności. Wszystko zaś, co porusza, o ile porusza, jest
urzeczywistnione, każda rzecz bowiem działa tylko o tyle, o ile jest urzeczywistniona.
Nic zatem nie jest odnośnie do tego samego ruchu poruszającym i poruszanym. I wobec
tego nic nie porusza samo siebie.
Należy jednak wiedzieć, że Platon który twierdził, że wszystko, co porusza, jest
poruszane, przyjął nazwę „ruch" w szerszym znaczeniu niż Arystoteles. Arystoteles
bowiem przyjął ruch w znaczeniu właściwym, to znaczy jako urzeczywistnienie tego, co
istnieje w możności, o ile jest w możności; odnosi się to tylko do rzeczy podzielnych i
ciał, jak się dowodzi w VI księdze Fizyki. Według Platona zaś to, co samo siebie
porusza, nie jest ciałem, za ruch bowiem uważał jakąkolwiek czynność, tak że według niego zarówno pojmowanie, jak i wydawanie sądów jest pewnym ruchem, o której to koncepcji wspomina Arystoteles w III księdze O duszy.
Platon więc twierdził zgodnie z tym, że pierwszy Poruszyciel porusza sam siebie,
mianowicie poznaje sam siebie i pragnie albo kocha siebie. Pod pewnym względem nie
sprzeciwia się to twierdzeniom Arystotelesa, nie ma bowiem różnicy, czy się z Platonem
dojdzie do czegoś pierwszego, co porusza siebie, czy też dojdzie się z Arystotelesem do
czegoś pierwszego, co jest zupełnie nieruchome.
Drugiego twierdzenia, mianowicie, że w rzeczach poruszających i poruszanych nie
można iść w nieskończoność, dowodzi Arystoteles trzema argumentami. Pierwszy z nich
jest następujący. Jeśli w poruszających i poruszanych postępuje się w nieskończoność,
to cały ten nieskończony ciąg musi się składać z ciał, każda rzecz bowiem, która jest
poruszana, jest podzielna i jest ciałem, jak się dowodzi w VI księdze Fizyki. Każde zaś
ciało, które porusza inne ciało, jest równocześnie poruszane. Wszystkie zatem ogniwa
tego nieskończonego ciągu poruszają się, gdy porusza się jedno ogniwo. Skoro jednak
jest ono bytem skończonym, porusza się w czasie skończonym. Cały więc nieskończony
ciąg porusza się w czasie skończonym. A to jest niemożliwe. Zatem nie można
postępować w nieskończoność w poruszających i poruszanych.
Tego zaś, że jest niemożliwe, by powyższy nieskończony szereg poruszał się w czasie
skończonym, dowodzi Arystoteles w sposób następujący. Poruszające i poruszane
ogniwo szeregu muszą być razem; dowodzi tego przez indukcję, omawiając
poszczególne gatunki ruchu. Lecz ciała mogą być razem tylko wtedy, gdy tworzą całość
albo się stykają. Skoro więc
wszystkie powyższe rzeczy poruszające i poruszane są, jak wykazaliśmy, ciałami —
muszą poprzez ciągłość lub stykanie się być jakby jedną rzeczą ruchomą. W ten sposób
jedna rzecz nieskończona porusza się w czasie skończonym. A jest to niemożliwe, jak się
dowodzi w VI księdze Fizyki.
Drugi argument służący udowodnieniu tego samego jest następujący. W rzeczach
poruszających i poruszanych, w których istnieje porządek — to znaczy, gdy jedna
zgodnie z porządkiem poruszana jest przez drugą — dzieje się z konieczności tak, że gdy
się usunie pierwszą rzecz poruszającą lub gdy przestaje ona poruszać, żadna z
pozostałych nie będzie poruszać ani nie będzie poruszana. Pierwsza bowiem rzecz
poruszająca jest przyczyną poruszania wszystkich innych. Lecz gdy postępujemy w
nieskończoność w rzeczach poruszających i poruszanych zgodnie z porządkiem, nie
będzie żadnej pierwszej rzeczy poruszającej, lecz wszystkie będą jakby pośrednimi
poruszającymi. Zatem żadna z nich nie będzie mogła być poruszana. A wobec tego nic na
świecie nie będzie się poruszać.
Trzeci dowód sprowadza się do tego samego, tylko że ma zmieniony porządek,
mianowicie zaczyna od góry. Wygląda to następująco. To, co porusza jako przyczyna
pośrednicząca, może poruszać tylko wtedy, gdy istnieje coś, co porusza jako przyczyna
główna. Gdy jednak w rzeczach poruszających i poruszanych postępuje się w
nieskończoność, wówczas wszystkie będą jakby przyczynami pośredniczącymi —
będzie tak, ponieważ, jak przyjmujemy, są one poruszającymi poruszanymi — a nic nie
będzie główną przyczyną ruchu. Zatem nic nie będzie się poruszać.
Widzimy w ten sposób jasno dowód obydwu twierdzeń przyjętych przy dowodzeniu
pierwszą drogą, przez którą Arystoteles wykazuje, że istnieje pierwsza, nieruchoma
przyczyna ruchu.
Druga droga jest następująca. Jeśli każda rzecz poruszająca jest poruszana, to zdanie
to jest prawdziwe albo samo przez się, albo przypadłościowo. Jeśli przypadłościowo, to
nie jest konieczne. Co bowiem jest prawdziwe przypadłościowo, nie jest konieczne. Jest
zatem możliwe, że żadna rzecz poruszająca nie jest poruszana. Lecz jeśli rzecz
poruszająca nie jest poruszana, to nie porusza, jak twierdzi przeciwnik. Jest więc
możliwe, że nic się nie porusza, jeśli bowiem nic nie porusza, to nic nie jest poruszane.
Arystoteles zaś uważa za rzecz niemożliwą, by był czas, w którym nie było żadnego
ruchu. Zatem pierwsze zdanie nie było możliwe, gdyż z fałszywego zdania możliwego
nie wynika fałszywe niemożliwe. I w ten sposób zdanie: „Każdy poruszający jest
poruszany przez coś drugiego", nie było przypadłościowo prawdziwe.
Podobnie, jeśli jakieś dwie rzeczy są połączone przypadłościowo w czymś trzecim, a
jedną z nich znajdujemy bez drugiej, to jest prawdopodobne, że można znaleźć drugą
bez pierwszej. Tak na przykład, jeśli fakt bycia białym i muzykalnym znajdujemy w
Sokratesie i odkrywamy, że Platon jest muzykalny, nie będąc białym, to jest
prawdopodobne, że w kimś innym będzie można znaleźć fakt bycia białym i niemuzykalnym.
Jeśli więc rzecz poruszająca i poruszana łączą się w czymś trzecim
przypadłościowo, a znajdujemy w czymś rzecz poruszaną bez poruszającej, to jest
prawdopodobne, że znajdziemy także rzecz poruszającą bez tego, co jest poruszane.
Przeciw tym rozważaniom nie można podnieść przykładu o dwu rzeczach, z których
jedna zależy od drugiej — takie bowiem rzeczy nie łączą się same przez się, lecz
przypadłościowo.
Jeśli zaś powyższe zdanie jest prawdziwe samo przez się, to również wynika zeń1 coś
niemożliwego lub niedorzecznego. Albo bowiem rzecz poruszająca musi być poruszana
tym samym rodzajem ruchu, którym porusza, albo innym. Jeśli tym samym, to wówczas to, co
zmienia, musi być zmieniane, to, co uzdrawia, musi być uzdrawiane, a to, co naucza,
musi być uczone i to odnośnie do tej samej wiedzy. Jest to jednak niemożliwe,
nauczający bowiem musi posiadać wiedzę, uczący się zaś nie może jej posiadać, a wobec
tego ten sam podmiot posiadałby i nie posiadał tego samego. A to jest niemożliwe.
Jeśli rzecz poruszająca jest poruszana innym rodzajem ruchu niż ten, którym porusza
— na przykład, jeśli przyczyna powodująca zmianę jest poruszana co do miejsca albo
przyczyna poruszająca co do miejsca powiększa się i tym podobne — to wynika z tego,
że skoro rodzaje i gatunki ruchu są skończone, nie można postępować w
nieskończoność. A w takim razie będzie istniał jakiś pierwszy poruszyciel, który nie jest
poruszany przez coś innego.
Mógłby ktoś powiedzieć, że zamyka się tu koło — w tym sensie, że po wyczerpaniu
wszystkich rodzajów i gatunków ruchu trzeba wrócić do pierwszego, tak na przykład,
gdy przyczyna zmiany miejsca doznaje przemiany, a przyczyna przemiany powiększa
się, to znowu przyczyna powiększająca doznaje zmiany miejsca. Lecz z tego wypłynie
ten sam wniosek, co wyżej, mianowicie, że to, co porusza zgodnie z jakimś gatunkiem
ruchu, jest poruszane tym samym ruchem, chociaż nie bezpośrednio, lecz pośrednio.
Wynika więc stąd, że trzeba przyjąć pierwszego poruszycie- la, który nie jest
poruszany przez coś zewnętrznego. Gdy przyjmiemy, że istnieje pierwszy poruszyciel,
który nie jest poruszany przez coś zewnętrznego, nie wynika z tego, że jest on
całkowicie nieruchomy. Dlatego Arystoteles idzie dalej, mówiąc, że pierwszy poruszyciel
może być dwojaki38. Po pierwsze, pierwszy poruszyciel może być całkowicie
nieruchomy.
Przyjąwszy to, mamy już naszą tezę, mianowicie, że istnieje jakiś nieruchomy pierwszy
poruszający. Po drugie, pierwszy poruszyciel może się poruszać sam przez się. I wydaje
się to prawdopodobne, gdyż to, co jest samo przez się, jest zawsze wcześniejsze od tego,
co jest przez coś drugiego. Jest więc logiczne, że w ciągu rzeczy poruszanych pierwsza
rzecz poruszana porusza się sama przez się, a nie przez coś drugiego.
Lecz gdy się to przyjmie, wynika znowu to samo. Nie można bowiem powiedzieć, że
rzecz, która sama się porusza, jest cala poruszana przez całą siebie, gdyż wynikałyby z
tego powyższe niedorzeczności. Mianowicie, że ktoś równocześnie by nauczał i był
nauczany, i podobnie co do innych ruchów; dalej, że coś byłoby równocześnie w
możności i urzeczywistnione, rzecz poruszająca bowiem jest jako taka
urzeczywistniona, a rzecz poruszana w możności. Wynika więc stąd, że jedna część
rzeczy poruszanej tylko porusza, a druga jest poruszana. I tak dochodzimy do tego
samego, co poprzednio, mianowicie, że jest coś, co porusza, a samo jest nieruchome.
Nie można zaś powiedzieć, iż obie części są poruszane w ten sposób, że jedna porusza
drugą; nie można też powiedzieć, że jedna część porusza się sama i porusza drugą, ani
też, że całość porusza część, ani też, że część porusza całość, gdyż wynikałyby stąd wyżej
wspomniane niedorzeczności, mianowicie, że coś równocześnie poruszałoby i było
poruszane tym samym gatunkiem ruchu, że byłoby także równocześnie w możności i
urzeczywistnione i wreszcie, że całość nie poruszałaby się cała bezpośrednio, lecz dzięki
swej części. Pozostaje więc, że w tym, co się porusza samo, jedna część musi być
nieruchoma i musi poruszać drugą.
Lecz ponieważ w naszym świecie w tym, co się samo porusza, mianowicie w
zwierzętach, część poruszająca, mianowicie dusza, choć jest sama przez się nieruchoma,
porusza się przypadłościowo, to wykazuje dalej Filozof, że w pierwszym
samoporuszającym się poruszycielu część poruszająca nie jest
poruszana ani przez się, ani przypadłościowo. W naszym świecie bowiem w tym, co
samo się porusza, mianowicie w zwierzętach, część poruszająca porusza się
przypadłościowo, ponieważ zwierzęta są zniszczalne. To zaś, co się samo porusza, a jest
zniszczalne, trzeba sprowadzić do czegoś pierwszego, co się samo porusza i jest
wieczne. Jest więc konieczne, by to, co się samo porusza, miało jakiegoś poruszyciela,
który by się nie poruszał ani sam przez się, ani przypadłościowo.
Jasne więc jest, że według poglądu Filozofa jest konieczne, by coś, co się samo
porusza, było wieczne. Jeśli bowiem ruch jest wieczny, jak zakłada, to wieczne musi być
powstawanie rzeczy, które się same poruszają, a podlegają powstawaniu i niszczeniu.
Lecz przyczyną tej wieczności nie może być żadna z rzeczy, które poruszają się same,
gdyż taka rzecz nie istnieje zawsze. Nie mogą też być tą przyczyną wszystkie poruszające
się rzeczy razem wzięte — czy to dlatego, że byłoby ich nieskończenie wiele, czy
też dlatego, że nie istnieją wszystkie równocześnie. Wynika więc stąd w sposób
konieczny, że musi istnieć jakiś wieczny samoporuszający się byt, który jest przyczyną
nieustannego powstawania niższych rzeczy samoporuszających się. I w ten sposób jego
poruszyciel nie porusza się ani sam przez się, ani przypadłościowo.
Dalej, widzimy, że niektóre z bytów samoporuszających się zaczynają się od nowa
poruszać mocą jakiegoś ruchu, którym zwierzę nie porusza się samo z siebie, jak na
przykład dzięki trawieniu pokarmu lub dzięki zmianie w atmosferze, którym to ruchem
przyczyna ruchu poruszająca sama siebie porusza się przypadłościowo. Można też z
tego wnioskować, że nic z tego, co się samo porusza, a czego przyczyna ruchu porusza
się sama przez się lub przypadłościowo, nie porusza się zawsze. Jednak pierwszy
samoporuszający się byt porusza się zawsze, inaczej ruch nie mógłby być wieczny, skoro
wszelki inny ruch jest powodowany ruchem pierwszego samoporuszającego się bytu.
Wynika więc stąd, że pierwszy samoporuszający
się byt jest poruszany przez przyczynę ruchu, która się nie porusza ani sama przez się,
ani przypadłościowo.
Dowodowi temu nie sprzeciwia się też i to, że przyczyny ruchu niższych sfer
powodują ruch wieczny, a mimo to mówimy, że są w ruchu przypadłościowo. Twierdzi
się bowiem, że są w ruchu przypadłościowo nie dzięki sobie samym, lecz dzięki rzeczom
przez nie poruszanym, które idą za ruchem sfery wyższej.
Ponieważ jednak Bóg nie jest częścią czegoś, co się samo porusza, Arystoteles
prowadzi dalej dociekania w swej Metafizyce39, i od przyczyny ruchu, która jest częścią
samoporuszającego się bytu, dochodzi do przyczyny ruchu całkowicie oddzielonej, którą
jest Bóg. Skoro bowiem każdy samoporuszający się byt porusza się z racji pożądania
czegoś, to przyczyna ruchu, która jest częścią samoporuszającego się bytu, musi
poruszać ze względu na pożądanie jakiegoś przedmiotu godnego pożądania. A
przedmiot ten jest w ciągu przyczyn poruszających doskonalszy od przyczyny ruchu,
dlatego że podmiot pożądający jest w pewien sposób zarówno poruszającym, jak i poruszanym,
przedmiot pożądania zaś jest przyczyną poruszającą w ogóle nieporuszaną. A
zatem musi istnieć pierwsza, oddzielona przyczyna ruchu, zupełnie nieruchoma, a tą jest
Bóg.
Wydaje się jednak, że powyższe rozumowanie osłabiają dwa argumenty. Pierwszy z
nich zwraca uwagę, że rozumowanie to wychodzi z założenia o wieczności ruchu, co
katolicy uważają za błędne.
Na to należy odpowiedzieć, że najskuteczniejszą drogą do udowodnienia, że Bóg
istnieje, jest przyjęcie wieczności świata, bo przy tym założeniu istnienie Boga wydaje
się mniej oczywiste. Jeśli bowiem świat i ruch mają początek, to jest jasne, że trzeba
przyjąć jakąś przyczynę, która dała światu i ruchowi początek. Wszystko bowiem, co się
staje, musi mieć w jakimś początkodawcy początek, ponieważ nic nie przechodzi z możności do rzeczywistości lub
z niebytu do bytu samo przez się.
Drugi argument zwraca uwagę, że w powyższych dowodach przyjmuje się, iż
pierwszy byt poruszany, mianowicie ciało niebieskie, porusza się samo przez się. Z tego
zaś wynika, że jest ożywione, z czym wielu się nie zgadza.
Na argument ten należy odpowiedzieć, że jeśli się nie przyjmie, że pierwszy
poruszyciel porusza się sam przez się, to musi się przyjąć, że jest poruszany
bezpośrednio przez to, co jest zupełnie nieruchome. Stąd też Arystoteles wyprowadza
wniosek w formie rozłącznej, mianowicie, że albo od razu musi się dojść do pierwszego
poruszyciela oddzielonego i nieruchomego, albo do czegoś, co się samo porusza, od
czego z kolei się dochodzi do pierwszego poruszyciela oddzielonego i nieruchomego40.
Inną drogą postępuje Filozof w II księdze Metafizyki41, aby wykazać, że nie można
postępować w nieskończoność w przyczynach sprawczych, lecz że należy dojść do
jednej przyczyny pierwszej; a tę nazywamy Bogiem. Droga ta jest następująca. We
wszystkich uporządkowanych przyczynach sprawczych to, co pierwsze, jest przyczyną
tego, co pośrednie, a to, co pośrednie, jest przyczyną tego, co ostatnie — bez względu na
to, czy ogniwo pośrednie jest jedno, czy jest ich więcej. Usunąwszy zaś przyczynę, usuwa
się to, czego jest ona przyczyną. Gdy się zatem usunie pierwsze ogniwo, pośrednie ogniwo
nie będzie mogło być przyczyną. Lecz gdyby w przyczynach sprawczych postępować
w nieskończoność, wówczas żadna z przyczyn nie będzie pierwsza. Usuwa się zatem
wszystkie inne, które są pośrednie. Jest to oczywiście fałszywe. Zatem należy przyjąć, że
istnieje pierwsza przyczyna sprawcza. A tą jest Bóg.
Ze słów Arystotelesa można także ułożyć inny dowód. W II księdze Metafizyki42
wykazuje bowiem, że to, co jest najbardziej prawdziwe, jest też najbardziej bytem. W IV
księdze Metafizyki43 zaś wykazuje, że istnieje coś najbardziej prawdziwego. Czyni tak na
podstawie tego, że jedna z dwu rzeczy fałszywych jest bardziej fałszywa od drugiej, a
więc jedna z nich musi być także bardziej prawdziwa od drugiej — jest tak z racji
przybliżenia do tego, co jest wprost i najbardziej prawdziwe. Z tego można dalej
wywnioskować, że istnieje coś, co jest najbardziej bytem. A to nazywamy Bogiem.
Jan Damasceński przytacza jeszcze inne uzasadnienie, wzięte z dziedziny rządzenia
rzeczami44. Uzasadnieniem tym posługuje się również Komentator w II księdze Fizyki.
Jest ono następujące. Rzeczywistości przeciwnych i niezgodnych nie można zawsze lub
często łączyć w jeden porządek, chyba że za pomocą czyjegoś zarządzania, dzięki
któremu wszystkie i każda z osobna dążą do pewnego określonego celu. Lecz widzimy,
że na świecie łączą się w jeden porządek rzeczywistości rozmaitej natury i to nie czasem
i przypadkowo, lecz zawsze lub często. Musi więc być ktoś, kogo opatrzność rządzi
światem. A tego nazywamy Bogiem.