Co innego mówię a co innego czynię. Czy to już Faryzeizm?

Kiedy rozpatruje się sprzeczność w czynach człowieka nie należy ją osadzać w kontekście naczelnych  kategorii dobra i zła, którymi to pojęciami określamy człowieka jako człowiek dobry lub człowiek zły. Samo określenie człowieka jako dobry i zły jest niebezpieczne i przeznaczające, bowiem człowiek jako wersja statyczna jest w dużej części dobry a w mniejszej zły. Dlatego nie możemy go określać mianem "jesteś złym człowiekiem", ale raczej twój konkretny czyn jest zły.. Choć sam nie jestem od tego określania wolny staram się określać zło tym drugim stwierdzeniem. Gdybyśmy skusili się jednak określać tym pierwszym sposobem człowieka człowiek zawsze pozostał by sprzecznością a jednak sprzeczność nie istnieje w jego podstawie,  ale w jego konkrecie. Człowiek zawsze pozostał by faryzeuszem bo jeśli wezwaniem Chrystusa jest czynić zawsze dobro a Jan Paweł 2 chodził do spowiedzi a więc spowiadał się ze złego czynu to bylibyśmy w stanie nawet jego określać mianem: faryzeusz. Stąd musimy tak zwany faryzeizm sprawdzić na ziemie i rozpatrywać go w kontekście czynu i mowy konkretnej.
Czy  powinno się potwierdzać swoim czynem przekonania, które człowiek posiada.? Generalnie tak i koniecznie. Ale jest problem, ponieważ tak jak przy zdobywaniu prawdy człowiek teoretycznie nie musi wykonywać trudnych czynności, wykonywanie dobra jest o wiele trudniejsze. Bywa, że prawda na temat powinności czynu jest kłopotliwa, a wykonanie czynu żmudne. Ideał pozytywny w postaci powinności, która to ta norma powinności nakazuje wykonać i który to czyn wytwarza dobro należy koniecznie wykonać choć nie ma koniecznego związku między powinnością a wykonaniem czynu. Ideał negatywny w postaci powinności wytwarzającej zło o zgrozo nie wolno wykonać. 
Kiedyś kolega oskarżył mnie o faryzeizm. Wyjaśniłem mu przecząco, że nie jestem tak zwanym faryzeuszem. I tłumaczyłem mu tymi słowy:  'W osobowości istnieje "ja  idealne" i "ja realne." Ja idealne cechuje się takimi ogólnymi frazami jak: "człowiek nie powinien kłamać" ; "nie powinno dokonywać się zabójstwa". Z tych ogólnych przesłanek wynikają pewne normy powinności konkretnej : "ja nie powinienem tu i teraz skłamać kolegi" i tym podobne. Drugie aspekt osobowości, czyli Ja realne, to to co ja robię, zrobiłem i lub zrobię i to co komunikuje otoczeniu świadomie lub poza świadomością kiedy na przykład 'zostałem przyłapany' na sprzeczności. "Ja idealne" to sfera tego co powinno być, a "ja realne" to sfera tego co się wydarza lub wydarzyło za pomocą mojej woli. Dopiero po tym rozróżnieniu własnego ja na dwa typy, pomimo że one są jednością, ale nie zawsze, lepiej dostrzeżemy jak przebiega tak zwany faryzeizm. 
Weźmy przykład kłamstwa. W naszej kulturze jest przekonanie, że człowiek nie powinien kłamać i tę powinność internalizujemy, czyli wchłaniamy do siebie jak wzór czynienia, i kiedy przychodzi trudna sytuacja i uruchamia się nam ta norma to to jak z tego wyjdziemy, zależne  jest od wielu czynników. Nie mamy utrwalonej normy "powinien kłamać". Tu by zachodziła sprzeczność między zdaniami: "powinienem kłamać" i "nie powinienem kłamać". Czy tu może zajść faryzeizm?  Na pewno nie , bo nie wierzę, żeby ktoś jednocześnie w tym samym czasie wtopił w siebie dwie sprzeczne normy i uznał je jednocześnie  przekonaniem, że są słuszne. To, że sprzeczność powinności może bytować w  umyśle to nie oznacza pozytywnego akceptowania ich obu jednocześnie. Ale można uznać je sekwencyjnie, bo po wielu latach mogę przyjąć do siebie, że powinienem kłamać jednocześnie odrzucając przekonanie, że nie powinno się kłamać; może nastąpić bowiem zmiana poglądów w czasie.  Ostatnio, co muszę dodać są pewne kultury, które mogą przyjąć ogólne normy nie okradania własnej wspólnoty, ale dopuszczają okradanie obcych. Nie ma tu sprzeczności zachowania , ponieważ żeby doszło do sprzeczności muszą wystąpić takie same zdania z różnicą słowa "nie". Jeśli występuje zdanie 'powinno się okradać obcych" i "nie powinno się okradać swoich" to sprzeczność musi wystąpić na  poziomie zdań konkretnych a nie ogólnych: "nie wolno kraść" kontra "wolno kraść". Sprzeczność może zaistnieć w  ja idealnym w każdej chwili, ale nie tak że przyjmujemy tę sprzeczność w tej samej chwili jako moja część osobowości. W logice  istnieje sprzeczność: 'ja powinienem' jest sprzeczne z 'ja nie powinienem'.  Ta sprzeczność istnieje tak samo jak pomyśleć słowa "zło" i "dobro".
A teraz przejdźmy do tak zwanego  ja realnego. Tu może nastąpić faryzeizm tylko w przypadku dwóch poglądów przedstawianych o sobie samym otoczeniu. "Ja nie jestem taki, że kłamię" jest sprzeczne  z faktem kiedy skłamałem. I tylko w tym przypadku może nastąpić tak zwany faryzeizm. Oznaką tak zwanego faryzeizmu jest sprzeczność zdań i na pewno zachodzi on w obrębie ja realnego, kiedy mówię o sobie jestem taki, ale w obrębie jakiegoś czasu wszyscy widzą, że jestem inny. I znowu sekwencyjnie może zdarzyć się, że zmieniłem się pod kątem tego, co uważam coś o sobie i w kontekście tego co uczyniłem bo mogła nastąpić zmiana części osobowości na inną. 
Sprzeczność nie może wystąpić między ja realnym i ja idealnym w postaci normy powinności.  "Ja powinienem" nigdy nie jest sprzeczne z "ja zrobiłem ". Są to zupełnie  inne sfery poznania. Jednakże z punktu widzenia wymagań od siebie i od człowieka w ogóle zawsze i wszędzie ja realne powinno pokrywać się z ja  idealnym,  z niego wynikać i ja idealne powinno mieć dużą moc motywacyjną dla ja realnego. I tu uwaga: może się zdarzać, że "ja powinienem" tak mocno się stapia z osobowością, że zamienia się już w "ja chce". Tak zwany faryzeizm sprowadzony do "co innego mówisz a co innego robisz" może być prawdziwy tylko w  jednym przypadku kiedy mówię: "Jestem prawdomówny" a jednak w tym mniej więcej tego samego czasu skłamałem. :).  Ale kiedy mówię trzeba nie kłamać a kłamię nie jest to sprzecznością i nie jest faryzeizmem. Kultura to sfera  'powinienem' i jej realizacji; sprzeczność wobec powinien jest przez społeczeństwo eliminowane karą. Błąd mojego kolegi oskarżyciela wynika z braku uprawiania filozofii, a więc z faktu, że nie szuka się prawdy, ale bierze się potoczne powiedzenia ludowe w celu etykietowania innych ludzi. Filozof ma za zadanie unaoczniać społeczeństwu oczywiste rzeczy, których nie widzą,  jak gdyby przed nimi same te rzeczy miały moc się ukrywać.
Powyższe fakty można odnieść do krytyki księży, którzy jak wszyscy wiedzą nie są doskonali a uprawiają moralizatorstwo. Sami muszą chodzić do spowiedzi jak Wojtyła i tu jest w  katolicyzmie pokora, że ten kto przekazuje słowo Chrystusa z założenia uznaje swoją grzeszność, a więc sprzeczność a więc faryzeizm. Inaczej mówiąc nawet Wojtyła musiał być faryzeuszem, ponieważ się spowiadał. Można  potraktować stan kapłański jako mniej lub więcej zepsute ale działające radio: jest przekaźnikiem treści boskich uznając jednocześnie swoją małość. Albo też słabość może być narzędziem Boga. Któż by przekazywał słowa prawdy Chrystusa jeśli nie kapłan. Z założenia słaby musi być sprzeczny. Chyba, że odrzuci całkowicie sferę powinności. Sam Apostoł Paweł dostrzega tę sprzeczność w człowieku w słowach: "Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech."
Jednym z objawów upadku katolicyzmu jest zło mieszkające w człowieku a pokazuje to doświadczenie mojego przyjaciela, którego ojciec opuścił całą rodzinę a wyznawał przekonania katolickie, i twierdził, że w nich leży prawda. Syn widzi co ojciec robi i znał jego przekonania. Błąd ojca jest wiadomy: z prawdy powinno wypływać dobro. Błąd syna polega  na tym, że on założył, że z prawdy powinno wynikać dobro w sposób konieczny, a on doświadczył czegoś odwrotnego. Zobaczył błędnie, że z prawdy wynika zło  i dlatego odrzuca prawdę. Błąd polega na błędnym przekonaniu o koniecznym związku między prawdą a dobrem. Tak jest w Bogu, prawda i dobro wzajemnie z siebie wynikają w sposób konieczny, ale niestety w życiu ludzkim związek ten jest nie konieczny. Stąd widzę dlaczego jakaś część katolików liberalnych po rozwodzie rodziców odrzuca katolicyzm bo w ich przypadku katolicyzm nie wytworzył w ich rodzicach dobra. Niestety zbyt słaba wiara po takim doświadczeniu młodszego pokolenia uczyni następne jeszcze bardziej rewolucyjne.
A teraz konkretnie: Ten kto ma ideały w formie formuł powinności, a czyni wbrew nim jednostkowo popełnia zło jednostkowe. Ten kto ma fałszywą ideologię i ją rozpowszechnia publicznie robi to poniekąd tysiącami. Jeśli my się mylimy w swoich ideach tworząc prawne zakazy to występujemy przeciwko wolności jednostki. Jeśli wy się mylicie z prawami do wolności występując przeciwko życiu człowieka odbieracie życie. Wybierz sam, której pomyłki chciałbyś dokonać.?
Zakaz podwójnie odbiera wolność. Zakaz odbiera wolność czynowi, którego zakazuje kiedy boimy się go wykonać. A skutkiem nieprzestrzegania zakazu jest więzienie jako odebranie wolności. 
I dla osłody: kłamstwo może być czynem chwalebnym. Przychodzi faszystowski żołnierz żeby zabić mojego ojca pytając mnie gdzie on jest. Skłamanie grozi mi śmiercią. Ja mówię, że wyszedł a on jest w szafie. Kłamstwo ratuje życie innemu człowiekowi, który ma niesłusznie zginąć a mi za słuszne kłamstwo grozi śmierć. I dlatego ten czyn jest chwalebny i bohaterski. Tak to się ma z faryzeizmem.



Polecane posty